środa, 3 grudnia 2014

Loose your time!

Kilka dni temu pogoda na południu Francji załamała się: jest zimno, wieje i brakuje słońca. Aura zmusiła mnie do spędzania niemalże całych dni w domu. Ale wiecie co? Nie jestem tym faktem ani przybita, ani zmartwiona. Nie opuściło mnie ani dobre samopoczucie, ani optymizm. Właściwie dostrzegam same pozytywy: rozpalony kominek, gorąca czekolada, cieplutka kołderka, kaszmirowe swetry i puszyste szaliki. Brzmi nudno? Myślę, że media, a w szczególności portale społecznościowe, wykreowały zupełnie odrealniony obraz tego, jak powinniśmy spędzać swój czas. Mamy bywać, brylować, wychodzić (koniecznie w wielkim mieście), robić to, co jest akurat modne. Presja jest tak duża, że żyjąc w oderwaniu od tego wizerunku, bardzo łatwo jest się poczuć nieatrakcyjną. I wiecie co? Mam to w nosie. Zamierzam marnować swój cenny czas na totalnie nudne rzeczy: naukę francuskiego, plecionki, malowanie, robienie bukietów z liści, medytację i ogladanie turniejów w TV. I mam zamiar się tym rozkoszować!

Po ciepłych dniach pozostało mi miłe wspomnienie z wycieczki do lasu z moją przyjaciółką Kasią. Cudowne kolory!

Few days ago the French weather has collapsed: it is windy, rainy and we are lacking the sun. The weather circumstances made me spending all my days home. But you know, I am not depressed. I didn't loose my optimistic approach and good humour. Actually, I am focused only on positives: fireplace, hot chocolate, thick quilt, cashmere sweaters and fluffy scarves... Sounds boring? I think media, especially the social sites, created an absolutely unrealistic picture of how our activities should look like. Going out, meeting people every night, following fashionable activities. It sounds like if I spend my time out, preferably in big city surrounded by smiling people I am more attractive. And you know what? I do not care. I am going to waste my time in a totally boring way: learning French, painting, doing some crafts, meditating and watching boring TV shows. And I am going to enjoy my time!

I have got some photos from the past warm days. It was a day out in beautiful Polish wood with my lovely friend Kasia. Just look at the colours!






 

sobota, 15 listopada 2014

Meeting Rival Sons in Amsterdam

Amsterdam jest jednym z moich ulubionych miast. Rival Sons są moją ulubioną kapelą. Domyślacie się pewnie jaka byłam szczęśliwa, kiedy dowiedziałam się, że lecimy na ich koncert do holenderskiej stolicy! Amsterdam uwielbiam za to, że jest niesamowicie zróżnicowany, awangardowy, z mnóstwem niezależnych sklepów i kafejek, z drugiej strony w ogóle nie przytłacza atmosferą wielkiego miasta. Rival Sons kocham za cudowne brzmienie i genialny wokal. Mówi się o nich, że są następcami Led Zeppelin czy The Doors. Fajnie, że są porównywani do takich gigantów rocka. Jeszcze lepsze jest to, że są sobą, mają swój styl i brzmią zupełnie współcześnie. Ich nie trzeba porównywać, to po prostu genialna kapela. Koncert odbył się w Melkweg, myślę, że zgromadził około 300 osób. Mam nadzieję, że niedługo będą grać dla 30 000 fanów :)
 
Amsterdam is one of my favourite places and Rival Sons is absolutely my favourite band. Finding out that we are going to Amsterdam for Rival Sons gig made me as excieted as the teenager in love can get! I adore the Dutch capital city for combining perfectly aristic atmosphere with the flow of big city. And nothing there is overhelming, you just feel relaxed and happy. I love Rival Sons for their sound and incredible vocal! It is said that the band is The Doors or Led Zeppelin heir. This is so cool that they are compared to those giants but I think they have got their own style, different mood and approach to music. Beside they are not stuck in the past, they are so modern! The show took place in famous Melkweg. I think there were about 300 people. I hope they will play soon for 30 000 fans. They deserve it! You just need to check them out!
 






 
Poniżej kilka moich ulubionych kawałków Rival Sons.
Some of my favourite Rival Sons songs.
https://www.youtube.com/watch?v=s7cMWLnyXCE

Image courtesy of Rival Sons official profile at facebook.com

Image courtesy of Rival Sons official profile at facebook.com
 

środa, 12 listopada 2014

British feminist t-shirt scandal leading to Mauritian factory

Central photo: Image courtesy of PANPOTE at FreeDigitalPhotos.net

W Wielkiej Brytaniii kilka dni temu wybuchł skandal. Otóż okazało się, że popularna wśród polityków i celebrytów koszulka- manifest "This is what a feminist looks like" kosztująca niebagatelne 45 funtów, jest produkowana z wykorzystaniem niewolniczej pracy kobiet! Co ciekawe całkowity dochód ze sprzedaży ma zasilić organizację zajmująca się równouprawnieniem! Śledztwo przeprowadzone przez dziennikarzy Daily Mail wykazało, że kobiety te otrzymują za swoją pracę równowartość 600 zł miesięcznie i są zmuszane do mieszkania w "służbowych" 16-osobowych pokojach. Z tłumaczeń właściciela fabryki wynika, że kobiety pozbawione takiego nadzoru mogłyby się rozpić a to oczywiście negatywnie wpłynęłoby na jakośc ich pracy. Oczywiście nikt nie zdawał sobie sprawy, w jakich warunkach wytwarzane są feralne t-shirty.

Kiedy mieszkałam w Wielkiej Brytania byłam ogarnięta szałem kupowania- chyba zresztą jak całe brytyjskie społeczeństwo. Niemal każdy wolny dzień kończył się kupowaniem, zawsze czegoś potrzebowałam. Ten amok nie ograniczał się tylko do ubrań. Dotyczył poduszek, kieliszków, łyżeczek. Pytanie ileż można? Otóż można bez końca. Firmy odzieżowe wprowadzają nowe mini-kolekcje średnio co 2 tygodnie, ekspozycje są zmieniane jeszcze częściej. Do tego jesteśmy kuszeni niekończącymi się wyprzedażami i promocjami. W takim świecie nigdy nie jesteś wystarczająco modna. Jestem naprawdę zmęczona czytaniem o tym, co musi znaleźć się w każdej szafie, o "must hevach" i trendach na nadchodzącą zimę. Czy nie powinno być tak, że to każdy z nas decyduje o tym, co jest modne a ubiór służy jedynie podkreśleniu osobowiści a nie jej określeniu? 
 
Warunki w jakich pracują ludzie w Bangladeszu, na Mauritiusie, w Chinach czy w Indiach są karygodne. Ostatnich kilka miesięcy było dla mnie czasem na przemyślenia i dokonywanie zmian. Jedną z nich jest niewspieranie przemysłu, który wykorzystuje niewolniczą pracę innych ludzi. Przynajmniej tam, gdzie mogę tego wyboru dokonać. Mauritius to miejsce absolutnie magiczne, jego mieszkańcy powinni byc szczęśliwi i rozwijać swoją kulturę zgodnie ze swoimi potrzebami. Tymczasem miejsce to ulega degradacji, ludzie są coraz bardziej agresywni i sfrustrowani- na ich wyspie wytwarza się za bezcen dobra, które w Europie sprzedawane są za olbrzymie pieniądze. Codziennie oglądają turystów, których stać na wszystko, a przeciętny wyspiarz nigdy nie będzie mógł pójść do oryginalnego salonu i kupić sobie wybranych spodni. Ale zaraz... skoro płace w fabrykach, gdzie koncerny odzieżowe produkują ubrania są dostosowane do sytuacji ekonomicznej kraju (uogólniłam!), dlaczego ceny tych produktów wszędzie pozostają takie same? Ba! Im biedniejszy kraj, tym ceny wyższe!


Przemysł odzieżowy nie funkcjonuje po to, aby zaspokajać nasze potrzeby. On je tworzy. Robi to poprzez pokazy mody, kolekcje limitowane, lookbooki i reklamy. Wykorzystuje ludzkie słabości. Na Mauritiusie skazuje ludzi na harówkę za grosze. Europejczyków zaś na życie w ciągłym pościgu za "byciem modnym". Będąc częścią społeczeństwa trudno jest ignorować modę. Myślę jednak, że dotarliśmy do momentu zwrotnego, kiedy moda ma coraz mniej wspólnego z kulturą i sztuką a coraz więcj tylko i wyłącznie z napychaniem kieszeni. I tak długo, jak taki stan rzeczy bedzie trwać, moda będzie dla ludzi wrażliwych i niegodzących się na wyzysk, niesprawiedliwość i degradację środowiska problemem i dylematem moralnym a nie beztroską przyjemnością. A przecież nie o to chodzi!

Link do całego artykułu i mnóstwa zdjęć znajdziecie tutaj: http://www.dailymail.co.uk/news/article-2817191/62p-HOUR-s-women-sleeping-16-room-paid-make-Ed-Harriet-s-45-Feminist-Looks-Like-T-shirts.html

A few days a big scandal broke out in Great Britain. It was all about T-shirt with slogan "This is what a feminist looks like' seen on members of parliament and many celebrities.  It came out that this 45-pound-worth item was produced in sweatshops on Mauritius! Moreover, the whole T-shirt income is supposed to be donnated to organisation supporting and promoting equality. Investigation conducted by Daily Mail reporters proved that women sewing t-shirts are being paid 62p per hour what gives about 120 pounds per month! Women are being forced to live 16 in one room. As the factory owner explains, he is concerned that if they stayed out they might drink alcohol and, obviously, it wouldn't be good for the work quality. Of course no one involved in the action knew about the conditions t-shirts were produced in.

While my time in UK I was obsessed with shopping- let's say obsessed just like the whole British society. Each day off the work gave me the possibility to do some shopping. And it was not only about clothes. I was buing literally everything: new tea spoons,  nicer glasses or pillows. I was in constant need of something. The question is: Where is the limit? Well, there is no limit. This chain has got no ending. Fashion shops are introducing new mini-collections every fortnight. They are changing shopwindows' outlooks even more often. And there are neverending sales and promotions to tempt you all the time. You just cannot be fashionalbe enought in the world like this. Personally, I am really fed up with all those necessary accessories, "must haves" and trends for the following season. Why do anyone expect me to follow them? Massive fashion just ripped us out of the individuality. Nowadays it seems like people are building their personalities with clothes. They are not anymore the addition to personality. We are definite by the clothes we are wearing.

The conditions in sweatshops around the world are just unacceprable. I have been thinking about all so called fashion industry for last few months. And I have decided to make some small changes wherever I am able to. The trip to Mauritius and article about sweatshops made me think. Mauritius is an ablolutlety magic place. Mauritian people should be happy and be able to develop the country according their needs and vision. Meanwhile, I faced angry or frustrated young generation. Well, this is their country that is producing all those luxury goods that will be sold in Europe for thousands and most of them will never be albe to go to brand shop and buy a pair of jeans. But hey, if the payments in sweatshops are adjusted to economical situation of the region, why the prices in department stores are the same everywhere around the world? Moreover, the poorer the area is the more expensive commodities are!

The goal of fashion industry is not to meet our needs. It is to create them and earn money on them. That is why we have new collections all the time, fashion shows, changes in the skirt shapes or trousers lenght. Fashion industry uses mercilessly our weaknesses. Indian, Mauritian and Chinese people are forced to work for starvation wages. Europeans are sentenced to live in constatnt feeling of being out of fashion. I am the part of society and I want to follow the fashion. But it needs to be reasonable. As long as the companies policies will be making income higher as long the fashion will not be a pleasure but a problem for someone who wants to stay moral and live life not hurting other people and nature. And don't you think that it is not the point?

You can read the article and see photos here: http://www.dailymail.co.uk/news/article-2817191/62p-HOUR-s-women-sleeping-16-room-paid-make-Ed-Harriet-s-45-Feminist-Looks-Like-T-shirts.html

 

piątek, 7 listopada 2014

Mauritius (part 2)

Każdy koneser trunków powinien udać się do Chamarel Rumerie. Zakład jest położoy na wzgórzach nieopodal Le Morne. Właściewie na Mauritiusie wszystko położone jest "niopodal". Wyspa jest tak mała, że dotrzecie wszędzie w krócej, niż 2 godziny. Wracajaąc do Chamarel... wstęp kosztuje 350 rupii (ok. 35 zł) i oprócz tradycyjnego zwiedzania obejmuje również degustację rumu, likierów, miodu i różnych rodzajów cukru trzcinowego. Trudno oprzeć się potem zakupom w firmowym sklepie! Ceny są zdecydowanie niższe niż w strefie bezcłowej.

Everyone who adores spirits should visit Chamarel Rumerie. This place is not that far away form Le Morne. Actually, in mauritius everything is not that far away as this island is really tiny- you cen get to each destination in less than 2 hours. The 350 rupies (about 9 euros) entrance includes on the top of traditional visiting tasting the variety of sugar, liqueurs, rum and sugar cane itself. It is hard to resist the shopping afterall, nevertheless it is worth to buy suvenirs there instead of the dutyfree at the airport as it is cheaper.



 

Kierując się w głąb wyspy dotrzecie do miejsc absolutnie magicznych: Black River Gorges National Park i Tamarind Waterfalls. Widoki zapierają dech w piersi!

Heading to the inner part of the island you will get to the absolutely magic places: Black River Gorges National Park and Tamarind Waterfalls. The views are just breathtaking!


 
Zarówno wycieczkę do Chamarel, parku narodowego, jak i 7 Coloured Earth zaliczycie w ciągu jednego dnia. Podróżując po wyspie zauważycie, że ziemia jest zupełnie inna, niż w Europie. Szczególnie rzuca się to w oczy na obrzeżach plantacji trzciny cukrowej. Roślinność wyrasta z gleby o kolorze cegły. 7 Coloured Earth to miejsce, gdzie czerwone podłoże zostało dodatkowo zabarwione różnymi minerałami. I tak, w zalezności od kąta patrzenia, ziemia połyskuje na filetowo, zielono, szaro. Na odwiedzenie tego miejsca zarezerwujcie wczesne godziny popołudniowe, ponieważ kąt padania śwaitła jest wtedy najlepszy.
 
Altogether the trip to Chamarel, national park and 7 Coloured Earth can be done in one go. While travelling throughout the island you will notice that the earth is of different colour than in Europe. It is especially noticable at the edges of the sugar cane fields. Plants grow up from the reddish earth. 7 Coloured Earth is the place where this reddish earth is enriched with wide range of tones- from grey to purple. The best time to visit this place is the early afternoon as the angle of the light emphasizes all the best this place has to offer.



 
Jesli ktoś z Was wybira się na Mauritius chętnie podam adresy restauracji i sklepów, które warto odwiedzić. Większość popularnych miejsc oferuje towary w znacznie zawyżonych cenach a restauracje w piecigwiazdkowych hotelach wcale nie należą do najsmaczniejszych!
 
 If anyone has got any questions about restaurants and shops worth to visit do not hesitate to cantact me. As most places offer overpriced goods it is really good to have some reliable addresses. Believe me, five stars hotels do not offer the best cuisine.


Mauritius (part 1)

Image courtesy of taesmileland at FreeDigitalPhotos.net
 
Od kiedy pamiętam marzyłam o wakacjach na egzotycznej wyspie. Moje wyobrażenia o urlopie w tropikach zdecydowanie można zaliczyć do tych sztampowych- błękitne niebo, biały pisek, turkusowa woda, leżak pod palmą a wszystko to skąpane w promieniach słońca... czyli dokładnie tak, jak na obrazkach wyświetlanych przez wujka google po wpisaniu hasła Mauritius. We wrześniu udało mi się zrealizować moje pragnienie. Spędziłam na wyspie cały miesiąc. Jestem tak szczęśliwa, że postanowiłam podzielić się z Wami moimi doświadczeniami i wrażeniami!

As far as I remember I was dreaming about an exotic island holiday. Though my imagination wasn't the top creative one. All I wanted were those fancy pictures given us by uncle google after typing, the key word here, 'Mauritius'. Finally, I manage to realise this dream. I have spent the whole Spetember wandering around this beautifull island. The happiness and excitement have made me decided to share my experiences and impressions with you!
 
Miejscem, które spełniło moje wyobrażenia o rajskiej plaży jest Le Morne. Pierwsze wrażenie zwala z nóg. Wrzesień to koniec kalendarzowej zimy na półkuli południowej, nie oznacza to bynajmniej, że temperatury w rejonie Maskarenów są niskie. Okres przedsezonowy daje nam jednak możliwość rozkoszowania się pustymi plażami! Większość turystów dopiero przyjedzie, a co należy podkreślić, plaże hotelowe są często bardziej zatłoczone od publicznych. Zachęcam więc do opuszczania hotelowych murów i poznawania wyspy!

The top hot spot is Le Morne. The first impression when you are getting off the car is just breathtaking. The winter time of the south chemisphere finishes on September. Nevertheless, it does not mean that it is cold. It means that you can have the whole beach for yourself. The pick of the season starts in November. It is said that on week days there are more tourists on privat than public beaches. So come on! Leave the resort and see the island!

 

 
  
Niedaleko Le Morne jest cudowna zatoka Tamarin. Miejscowość słynie ze wspaniałych warunków do nauki surfowania. Na lokalnej plaży spotkacie młodych adeptów tego sportu, biegaczy, spacerowiczów z pasmi oraz młodzież balansującą na elastycznych linach. Piasek na tej plaży jest bardziej szary, niż biały. Brak rafy koralowej i rzeka wpadająca do oceanu powodują, że w wodzie unosi się mnóstwo drobinek, więc nie jest ona krystalicznie przeźroczysta (niemniej jest czysta). Porą dnia, która wybodywa prawdziwe piękno tego miejsca jest zachód słońca. Gra świateł powoduje, że ocean nabiera złotego lub srebrnego koloru. Każdy późnopopołudniowy plażowicz zaopatrzony jest w aparat- zdjęcia są niesamowite!
 
There is another "must see" place nearby Le Morne. It is Tamarin Bay. The place is famous for just perfect surfing conditions, especially for beginners. The beach is full of youngsters, runners, people walking their dogs or balancing on elastic lines mounted between palm trees. The sand is rather grey than white. Both: lack of coral reef and Brack River joingng here the ocean make the wather looks filthy. All the late afternoon visitors brings cameras as the sun light at this time is just unbeliveable!
 
 

 


Najpopularniejszą pod względem turystycznym częścią wyspy jest północ ze słynną Grand Baie. Nagromadzenie atrakcji, outletów, restauracji i SPA jest największe na wyspie. Mauritius słynie z przemysłu włókienniczego. Na ulicach i w sklepach można kupić ubrania Tommy Hilfiger, Diesel, Levi's, Promod czy Replay. Widziałam nawet ubrania Reserved! Uliczni sprzedawcy oferują zazwyczaj towar, który nie przeszedł kontroli jakości. Wygląda to tak, że jeśli firma zamówiła 100 tysięcy par jeansów, fabryka produkuje 120 tysięcy. Odrzuconym ubraniom przecina się wewnętrzne metki i ... oferuje na ulicy za 1/10 ceny! O ile takie zakupy nie muszą cieszyć każdego, o tyle buszowanie w butikach zaopatrzonych w kaszmirowe wyroby jest naprawdę przyjemne. Dodatkowo, jeśli kupujecie towary przeznaczone na eksport, możecie na lotnisku ubiegać się o zwrot podatku. Trzeba wydać minimum 2500 rupii (65 euro), zachować paragon i wszystkie metki oraz podać w sklepie numer swojego paszportu. Grand Baie obfituje w miejsca, gdzie możecie dobrze zjeść, obejrzeć film i napić się rewelacyjnego, lokalnego piwa PHOENIX. Jeśli jednak chcecie spędzić czas z dala od hord turystów, śmiało możecie rezerwować hotel w innej części wyspy!

The most visited region of the island is the north with famous Grand Baie. If you are looking for shops, restaurants, and other atractions- it is the right place. Mauritius is famous for its clothing industry. You can but Tommy Hilfiger, Diesel etc. items on the street! I have seen even Polish brand clothes. The street sellers are selling commodities that were rejected during the quality control. If the brand orders 100k pairs of jeans, factory produces 120k. The excess have the labels cut out and go on the street :) If the shopping like this is not fancy enough for you, the cashmere boutiques will definitelly meet your high standards. Moreover, if you visit shops for foreigners you can apply for tax return. Just remember about having your passport number on you. Summing up, Grand Baie is the place to eat, shop and dring delicious local PHOENIX beer. If you are keen on spending more solitary time, do not hasitate to book hotel in a different part of the island!
 
 
  
 
Południe i wschód są mniej zaludnione. Brak tu dużych miast, za to mnóstwo urokliwych wiosek rybackich. Życie toczy się tu innym rytmem. Blaszane domki, robienie prania w Oceanie, ryby prosto z rybackich sieci- magia, nostalgia i sam urok! Warto odwiedzić miejscowość Mahebourg. Znajduje się tam ładna promenada z widokiem na urokliwą wyspę do wynajęcia (ostatnie zdjęcie). Mauritius zalicza się do tych miejsc, gdzie największe przysmaki oferują  uliczni handlarze. Rozejrzyjcie się, do kogo ustawiają sie długie kolejki miejscowych! Ceny przekąsek na ulicy są więcej, niż przystępne (między 2 a 3 zł). W szczególności polecam roti, dal puri, bullets i napój aluda. Najpyszniejsze są sprzedawane na targowisaku w miejscowości Rose Hill. W jednym z kolejnych postów zaprazentuję Wam proste przepisy na niektóre z tych egzotycznych przysmaków.

The south and the East are less urbanised. The civilisation has got the face of fishermen villages. The life pace is slow. People live in squats and wash their clothes in the ocean. What a nostalgic place! It is worth to visit Mahebourg's promanade with the view on private (ready-to-hire) island. Mauritius is the place where the best food is being served on streets. Just have a look around and find out who is the most wanted street seller. Snacks like roti, dal puri, bullets or aluda dring are delicious and surprisingly chap- usually less than 1 euro. The place to eat them is Rose Hill market. If you are not going to visit Mauritius soon, I will post some receipts.


 
 

 
 

Jestem wielkim łasuchem, więc na Mauritiusie wpadłam w kulinarną rozkosz. Miejscowi w sposób wyjątkowy łączą kuchnię indyjską z własnymi, inspirowanymi oceanem przyzwyczajeniami. Każde danie doprawiane jest w sposób wyjątkowy. Kombinacje kardamonu, pimentu, kurkumy, czy szafranu po prostu demolują podniebienie! Jeśli na swoich bligach opisaliście ciekawe zakątki świata, podajecie przepisy na egzotyczne dania- zapraszam do komentowania!

I am a true gourmand. I just love the way Maurician people mixes up all the spices- cardamon, curry, saffron. Mauritian cuisine is combination of Indian influences and sea food traditions. If you have some similar, exotic experiences, share it! I am waiting for cooking inspirations as well!